Wieczorem organizm nie potrzebuje aktywacji, a łagodnego wygaszania. A krem z brokułów to dokładnie taki format obiadu, który nie wymaga niczego dodatkowego. Brokuły, lekko ugotowane na parze i zamienione w puree w połączeniu z ciepłą wodą i kilkoma kroplami oleju lnianego, tworzą miękką konsystencję bez przeładowania.
Smak nie jest tutaj najważniejszy. Jest stonowany, spokojny, jak tło, na którym można się zatrzymać. Taka zupa nie pobudza apetytu i nie ciągnie do innych dań. Nie pozostawia posmaku, nie sprawia, że chce się ją popijać herbatą.
Szczypta mielonego imbiru lub kilka gałązek pietruszki może dodać objętości bez agresywnej interwencji. To danie jest dla ciszy, dla chwil bez hałasu. Chcesz jeść je powoli, łykami, czując, jak organizm przyjmuje każdy ruch łyżki.
